Szkoła w równościowej soczewce [ROZMOWA]

307

Festyny, zajęcia sportowe, wyjazdy do sanktuarium jako edukacja do równości? Jedynie część działań sprawozdawanych przez szkoły jako antydyskryminacyjne ma taki charakter. Co zrobić, by szkolne wydarzenia i zajęcia uczyły i zmierzały do równego traktowania? Z Ewą Stoecker z Towarzystwa Edukacji Antydyskryminacyjnej rozmawia Marcin Fiedorowicz.

 

Marcin Fiedorowicz: Od września 2013 roku szkoły mają obowiązek prowadzenia działań antydyskryminacyjnych. Czego on dotyczy?

Ewa Stoecker: W rozporządzeniu Ministerstwa Edukacji Narodowej zostały określone oczekiwania państwa wobec szkoły, które podzielono na kilkanaście zagadnień. Jednym z  elementów wymagania dotyczącego indywidualizacji procesu nauczania jest obowiązek prowadzenia działań antydyskryminacyjnych obejmujących całą społeczność szkolną. Jego zamysł był taki, aby pokazać, że ktoś, kto doświadcza dyskryminacji – jest np. poniżany, boi się chodzić do szkoły – nie jest w stanie uczyć się i rozwijać, a szkoła powinna reagować na takie przypadki.

W raporcie „Dyskryminacja w szkole – obecność nieusprawiedliwiona” Towarzystwo Edukacji Antydyskryminacyjnej przeanalizowało, w jaki sposób szkoły radzą sobie z tym wymaganiem. Jakie są wnioski?

Z naszej analizy wynika, że jedynie część szkół sprawozdaje faktyczne działania antydyskryminacyjne – prowadzą szkolne koła praw człowieka lub koła Amnesty International, zapraszają gości z grup narażonych na dyskryminację do klas w ramach „żywej biblioteki”, nauczyciele i nauczycielki uczą o różnorodności społecznej, a  prowadząc zajęcia, dbają o to, by dzieci narażone na dyskryminację miały w ich trakcie znaczące role. To te działania nazywamy w raporcie antydyskryminacyjnymi. Jednak większość działań realizowanych przez szkoły nie ma takiego charakteru – to akcje charytatywne, działania religijne, prozdrowotne, profilaktyczne, czyli np. festyn, zawody sportowe, wycieczka do sanktuarium – te nazwaliśmy w raporcie pozornymi, bo w żadnej mierze nie odnosiły się do równego traktowania. Trzecią kategorią działań wymienianych przez nas w raporcie były „działania z potencjałem antydyskryminacyjnym”.

Jakie powinno być działanie antydyskryminacyjne, aby nie było pozorne?

Musi być celowe, czyli nastawione na efekt w postaci przyrostu wiedzy – np. dotyczącej różnorodności, umiejętności – np. reagowania na dyskryminujące etykiety lub stawania w obronie kolegi czy koleżanki, w końcu – zmiany postawy na bardziej równościową. Chodzi o to, by do tego, czego na co dzień uczymy w szkole lub proponujemy uczennicom i uczniom, przyłożyć „antydyskryminacyjną soczewkę”.  Na przykład spotkanie z higienistką, które przedstawiane jest przez szkoły jako równościowa dobra praktyka, czy zajmowanie się zdrowym trybem życia nie będą antydyskryminacyjne, dopóki nie powiemy uczniom, że z powodu stanu zdrowia można być dyskryminowanym, i nie poprowadzimy procesu uczenia się również wokół tego zagadnienia. Oznacza to np. opowiedzenie o tym, jak wygląda codzienność ich kolegów i koleżanek chorujących na cukrzycę – zaczynając od tego, czym jest ta choroba, a kończąc na praktycznych wskazówkach dotyczących tego, jak się zachowywać. Dzieci powinny usłyszeć, że nie trzeba się bać sprzętu do pomiaru cukru czy pompy, bo nie ma czego – ich właściciele i właścicielki wprawnie się nimi posługują i nie jest to zagrożenie ani dla nich, ani dla innych osób. Chodzi o to, aby dziecko z cukrzycą nie czuło się odizolowane, zawstydzone tym, że musi mierzyć cukier i że powoduje czyjś dyskomfort, bo kłuje się w palec. Poznając dzieci ze sobą, warto, zachęcić je do opowiedzenia o tym, jakie wyzwania stoją przed cukrzykiem: co mu wolno, a czego nie. Warto też zachęcić pozostałe dzieci, aby zapytały o to, co chcą wiedzieć – chodzi o to, aby tak tę sytuację zorganizować. Zapewniam, że warto poświęcić te kilka chwil podczas zajęć integracyjnych w nowej klasie, aby zadbać o takie sprawy.

Wiele szkół organizuje wycieczki do obozu w Oświęcimiu. Czy możemy taki wyjazd uznać za dobry przykład działania antydyskryminacyjnego?

Jeśli będzie sensownie zaplanowany. Jeden z edukatorów Centrum Żydowskiego w Oświęcimiu, Maciek Zabierowski, poleca, by nie rozpoczynać poznawania tematyki żydowskiej od Zagłady. Dlatego rekomenduje, żeby przed wizytą w Oświęcimiu przybliżyć żydowski świat, który jest dla dzisiejszej młodzieży bardzo odległy, bo w ten sposób mamy szansę ustanowić jakąś płaszczyznę porozumienia. Dobrze jest pokazać, że przed wojną w większości polskich miast była społeczność żydowska, że mieszkały tam także dzieci i młodzież, którzy mieli swoje pasje, historię, kulturę, prowadzili normalne życie. Uczenie się o Holokauście dopiero w Oświęcimiu jest dla dzieci emocjonalnie bardzo trudne. 

W raporcie pojawia się sporo działań, o których mówicie, że mają „potencjał antydyskryminacyjny”. Co to oznacza?

To takie działania, których głównym tematem nie jest przeciwdziałanie dyskryminacji, ale to doskonała okazja, by nadać im taki wymiar. Lub mają wymiar antydyskryminacyjny – i ważne, by go „nie popsuć”, np. nie rozmawiać o innych kulturach, wykorzystując krzywdzące stereotypy. Przykładem działania pierwszego rodzaju jest akcja „Góra grosza”, czyli ogólnopolska akcja zbiórki pieniędzy dla potrzebujących dzieci. Nie ma chyba szkoły, która nie brałaby w niej udziału. Możemy wystawić w szkole puszki, ogłosić, że zbieramy pieniądze, i na tym zakończyć akcję. Ale „Góra grosza” jest idealnym pretekstem do tego, aby rozmawiać o biedzie i wykluczeniu ekonomicznym, globalnych mechanizmach dystrybucji dóbr. Możemy opowiedzieć uczniom i uczennicom, skąd się biorą pieniądze, jak to się dzieje, że niektórzy mają ich więcej, a inni mniej, co dzieje się z tymi, którzy mają za mało.

A czego się wystrzegać?

Nie powielać stereotypów i nie edukować kosztem konkretnych grup społecznych lub uczniów. Jeśli chcemy uczyć o tym, jak wyglądają meczety, nie wybierajmy jedynego w klasie muzułmańskiego ucznia i nie każmy mu przed całą klasą „tłumaczyć się” ze swojej wiary, bo w ten sposób stanie się „świnką doświadczalną”. Nie możemy oczekiwać, że osoby z grup narażonych na dyskryminację będą chciały opowiadać o sobie na naszych warunkach. Mamy prawo zaprosić taką osobę na wydarzenie edukacyjne, korzystać z jej wiedzy i doświadczenia, ale tylko i wyłącznie wtedy, gdy ona ustala, czy i jak chce się w to zaangażować.

Wiele jest działań z potencjałem, które polegają na niesieniu pomocy uczniom w gorszej sytuacji finansowej. Na co trzeba uważać z perspektywy antydyskryminacyjnej?

W jednym z wywiadów pojawił się przykład o tym, jak dzieci odmówiły przyjmowania obiadów z pomocy społecznej. Dlaczego? Bo posiłki z pomocy społecznej wydawano w innych godzinach i na plastikowych talerzach. Zjedzenie obiadu w takich warunkach było jasnym sygnałem dla wszystkich innych dzieci w szkole, że są biedne, zatem gorsze. Nikt nie chce się tak czuć.

Gdzie jeszcze widać nierówności w szkołach i jak można temu przeciwdziałać?

Częstym przejawem dyskryminacji wśród uczniów i uczennic jest izolacja. Dzieciaki dostrzegają, że w każdej szkole są uczniowie „osobni” – z nikim się nie kumplują, chodzą swoimi drogami. Początkowo na pytanie, dlaczego tak jest, dzieci odpowiadały: „bo oni tak chcą”. W dalszej rozmowie docieraliśmy do prawdziwych przyczyn – wykluczenia tych osób przez grupę rówieśniczą. Co wówczas robić? Jeżeli podczas lekcji widzimy, że z którymś z uczniów nikt nie utrzymuje relacji lub on czy ona sami mało się w nie angażują, to możemy interweniować. Warto wprost nazywać sytuację: „mamy czwarte grupowe zadanie, widziałam, że prawie wszyscy oprócz Joasi byli w liderskiej roli (np. byli sprawozdawcą wyników prac grupy)”. Proponować: „Co wy na to, żeby i ona mogła spróbować? Chciałabyś teraz sprawozdać wyniki prac twojej grupy?”.

Co jeszcze jest ważne w przeciwdziałaniu dyskryminacji w szkole?

To, żeby nie bać się reagować – często niewprawne wyrażenie sprzeciwu jest lepsze niż brak reakcji. Niezwykle istotna jest reakcja świadka. Z tej pozycji dużo łatwiej zareagować, bo nie doświadcza się takiego stresu i presji jak osoba, która słyszy pod swoim adresem obelgi. To daje większą siłę i swobodę reakcji. Choć oczywiście większą odpowiedzialność mają nauczyciele i dyrekcja – bo to osoby, które są dorosłe, które mają władzę. Nieporozumieniem jest, gdy nauczyciele mówią: „uczniowie też nas dyskryminują”. Rozumiem, że mogą zachowywać się chamsko, bezczelnie czy w skandaliczny wręcz sposób wyrażać swoją złość, gniew, ale to nie jest akt dyskryminacji. Uczniowie nie mają władzy nad nauczycielami, którą mogą wykorzystać. Nauczyciel stawia stopnie i ocenia zachowanie – to jest władza. A władza umożliwia dyskryminację.

Co powinno się zmienić, aby edukacja antydyskryminacyjna była w szkołach standardem?

Konieczna jest wielostronna współpraca: uczniów i uczennic, rodziców, nauczycieli i nauczycielek, dyrekcji szkół i wszystkich innych wspierających szkołę partnerskich organizacji: bibliotek, organizacji pozarządowych, policji czy straży miejskiej. Z naszego raportu wynika, że nauczyciele i nauczycielki potrzebują wsparcia. Stawia im się coraz to nowe wymagania, ale system kształcenia nauczycieli jest archaiczny. Nie ma w nim miejsca, by mogli nauczyć się wychwytywać różne akty dyskryminacji i wypracować sposoby reagowania na nie.  To dobrze, że System Ewaluacji Oświaty oraz Ministerstwo Edukacji Narodowej wprowadziły obowiązek działań antydyskryminacyjnych w szkole, ale teraz powinny zrobić krok w tył i zapoznać szkoły z tym, czym jest edukacja antydyskryminacyjna. Bo to narzędzie prewencyjne. Uczmy młodzież o równości i różnorodności, a nie czekajmy, aż dojdzie do dyskryminacji i trzeba będzie gasić pożar.

 


Ewa Stoecker – psycholożka, edukatorka antydyskryminacyjna, współautorka raportu „Dyskryminacja szkole – obecność nieusprawiedliwiona. O budowaniu edukacji antydyskryminacyjnej w systemie edukacji formalnej”. Pełny raport dostępny jest tutaj: http://tea.org.pl/userfiles/raporty/raport_tea_dyskryminacja_w_szkole.pdf